Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 528
"-Drżyj siło nieczysta, jako że w rękojeści mojego miecza
umieszczono paznokieć z lewej nogi świętego Fenduła i samo dotknięcie
go obróci cię w proch!
- Drżę - przyznałam uczciwie. - Straszne paskudztwo i nie mam najmniejszej ochoty go dotykać!"
Nieustraszona
wiedźma naczelna kontynuuje swoje przygody. Nie lęka się strzyg, duchów
czy innych potworów, jedyne czego się boi to .. ślub i to nie byle
jaki, ponieważ jej narzeczonym jest władca Dogewy, piękny i silny wampir
- Len, a Wolha zamiast przygotowywać się do tej uroczystości wyrusza w
kolejną podróż.
Jednak po drodze sprawy się komplikują. Wiedźma komuś zaczyna przeszkadzać i tak rozpoczyna się polowanie na nią.
Jest
to piąta część przygód wiedźmy. Czemu zaczęłam od piątej? Szczerze
mówią to będąc wtedy w bibliotece bardzo się spieszyłam i wzięłam
pierwszą lepszą książkę, a dopiero potem w domu przeczytałam, że jest to
kontynuacja. Jednakowoż mi to nie przeszkadzało, bez problemu mogłam ją
zrozumieć. Powieść czytało się jakby to była pierwsza część.
Pomysł
i fabuła podobały mi się, może nie są jakieś super wybitne, ale
ciekawe. Wolha jeździła po różnych krainach szukając pracy dla bakałarza
IV stopnia magii bojowej, każda jej mniejsza przygodo-praca po trochu
mnie zaskakiwała, żeby pod koniec książki wszystko zebrało się w składną
całość. Jest napisana lekko, takim codziennym językiem z wprowadzonymi
gdzie niegdzie, stworzonymi na potrzeby książki, językami trolli czy
wampirów. Czyta się ją szybko i przyjemnie.
"Jednak
upiorna zagadka szybko się komplikuje. W sprawę wyraźnie zamieszany
jest świętobliwy Fenduł, patron i założyciel zakonu. Jego czcigodny
zewłok z nieznanych przyczyn i na przekór tradycji unika pobytu w
osobistym sarkofagu"
Autorka
ciekawie i obrazowo opisuje świat przedstawiony, i w żadnym momencie
nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Można się przy niej zrelaksować i czasami pośmiać, co ja mówię, prawie wszędzie widać ślady poczucia umoru autorki.
Główna bohaterka jest super. Jest odważna, ma cięty język, ale czasem robi nieprzemyślane rzeczy i pakuje się w tarapaty. Poza tym, że jet wiedźmą jest również kobietą z problemami, a jej głównym dylematem jest wspomniane wcześniej zamążpójście.
Jedyne
co mi w niej, tak jak i w reszcie bohaterów, przeszkadzało to ich
imiona (Wolha, Welka, Len, Krosten). Usprawiedliwiam to tym, że Olga
Gromyko jest ukrainką, może dlatego imiona nie brzmią tak jak te
anglojęzycznych pisarzy?
Ogólnie
powieść należy do takiego typu fantasy, który lubię. Przygoda, trochę
magii, aczkolwiek nie jest jakaś wybitna ani nic w tym stylu. Milo się
czytało, ale to wszystko. Nie pragnę więcej, nie mam chęci powrotu do
niej, nie tęsknię, a tego oczekuję od dobrej książki. Mimo, że
niezaprzeczalnie ma swoje plusy, to nie zawładnęła moim sercem.
Moja ocena: 5/10
~ Jane ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę pozostaw jakiś komentarz, będzie mi bardzo miło :)
Chętnie się odwdzięczę ;3