poniedziałek, 11 listopada 2013

Isabelle Allende "Ewa Luna"

Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 288

„Możliwe jest tworzenie rzeczywistości na miarę własnych pragnień.” 

Ewa Luna, na pierwszy rzut oka może się kojarzyć z czymś monotonnym, nieciekawym. No bo co niezwykłego może zawierać powieść o takim tytule? Jeśli przeczytamy opis na odwrocie książki nasza opinia o niej znacznie się poprawia, ale nadal myślimy "Nie, to nie dla mnie.". Jednak ja na szczęście nie poprzestałam na tym. W końcu nie bez powodu w internecie krąży tyle pozytywnych recenzji, a niektórzy czytelnicy wręcz zachwycają się opowieścią Ewy. Czy naprawdę warto poswięcić trochę czasu na przeczytanie tej, notabene nie długiej, książki?

Po pierwsze parę słów o autorce. Isabel Allende - chilijska pisarka, a także nauczycielka i dziennikarka.  Obecnie mieszka w Wenezueli. Najbardziej dziwi mnie to, że pracuje w bardzo nietypowy dla pisarzy sposób, pisze od poniedziałku do piątku od 9;00 do 18;00, nie czeka na natchnienie. Ewa Luna to jej trzecia powieść.

Ewa to dziewczynka poczęta na łożu śmierci i to ona opowiada nam swoją historię. Swoja wędrówkę przez ciągle zaskakujące ją i czytelników życie. Mimo, że jej dzieciństwo nie jest typowe, bo Ewa już od małego pracuje jako służąca, i jej dalsze losy nie zapowiadaja się zbyt ciekawie, to dzięki swojej odwadze i czasem też głupstwom jakie zrobi, zmienia jego bieg o 180 stopni przynajmniej kilka razy.

Baśń, to pierwsze określenie jakie przychodzi mi na myśl. Tak, baśniowa księżniczka, która dzięki opowiadaniu baśni nie pozwala zakończyć się tej swojej własnej, której jest bohaterką. Prawdziwa Szeherezada.

Jednak ta powieść jest nie tylko o życiu Ewy, ale także o jej przyjaciołach. Losy każdego z nich mogłyby być opisane w osobnych książkach, każdy intryguje czytelnika i znika z opowieści w taki sam niezwykły sposób jaki się w niej pojawia. Niezwykli ludzie, marzenia i jeszcze bardziej niezwykłe spotkaniach po latach. Miłość, przyjaźń i władza. No właśnie ... władza. Trudno nie wspomnieć jak ważna rolę w książce pełni sytuacja polityczna. No cóż, stanowi ona zgraną całość z resztą historii i myślę, że tak to zostawię.

„Rozsypanie w garstkę kurzu, taki los spotyka ostatecznie każdego, kto jest pozbawiony dobrych wspomnień.”

Książka uczy nas, że nie ważne gdzie się urodziliśmy, kim są nasi rodzice itd., bo to my i tylko my mamy wpływ na nasze życie. Każdy z nas ma swoją historię i sam może zdecydować jak się ona skończy. Polecam wam Ewę Lunę. Mnie uwiodła i myslę, że nie bylo to moje ostatnie spotkanie z powieścią pani Allende.

Moja ocena: 7/10

~ Jane ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę pozostaw jakiś komentarz, będzie mi bardzo miło :)
Chętnie się odwdzięczę ;3