Liczba stron: 280
"Wszystko kiedyś się kończy, nawet ta historia."
Pan Bilbo Baggins, potomek niegardzących przygodami Tuków i szanowanych za swą przewidywalność i unikanie podróży Baggins'ów. Ma piękną norkę, szczęśliwe życie i szacunek innych mieszkańców Pagórka. Pewnego popołudnia w jego mieszkaniu zjawia się 13 krasnoludów i znajomy czarodziej. Zapraszają go do udziału w przygodzie, ma im służyć za włamywacza i pomóc odzyskać Samotną Górę, dawne królestwo krasnoludów, spod panowania smoka. Krew Tuków budzi się w hobbicie i wyrusza z nimi. Początkowo niezbyt szanowany przez towarzyszy Bilbo z czasem zyskuje uznanie ratując ich z niejednych opałów. Jak skończy się przygoda pana Bagginsa?
Zainfekowana Hobbitomanią postanowiłam przeczytać go w końcu. Znała dobrze filmy "Władca pierścieni", "Dwie Wieże", "Powrót Króla", ale szczerze powiedziawszy nigdy się nimi nie zachwycałam. Nie pociągają mnie sceny batalistyczne, widok obrzydliwych orków i innych chodzących ohydztw, którymi filmy były przepełnione. Hobbit był inny, pomimo wcześniej wymienionych cechujących serię "obiektów" niósł on historię małego, wcale nie tak odważnego i trochę samolubnego hobbita - Bilba. To właśnie sprawiło, że owa książka znalazła się w moich rękach, czego nie żałuję.
Po przeczytaniu pierwszym wnioskiem, jaki mi nasunął było to, że producenci mają wyjątkowo słabą wyobraźnię (albo mały budżet, w co wątpię). Świat opisany był dosłownie magiczny, wszystko sprawiało, że chciało się tam być całym sobą. Można było się w nim zatracić i zapomnieć o naszym szarym świecie.
Śmiało mogę powiedzieć, że pokochałam Bilba za wszystko. Za odwagę i to, że czasem się bał, za mądrość i pomysłowość, za to, że nie zostawił przyjaciół i nigdy się nie poddawał, a przede wszystkim za to, że nie był idealny. Nikt nie jest idealny. Reszta bohaterów też przypadła mi do gustu, każdy miał swój charakter i był specyficzny.
Hmm, kto by pomyślał, że powieść powstała 1937 roku? Z pewnością nie ja. Wiecie, te, nazwijmy to "starsze" książki zwykle mają starszy, poważniejszy język. W "Hobbicie" zupełnie się tego nie odczuwało, czytało się go jednym tchem.Uważam również, że jest to lektura bez względu na wiek czytelnika. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, zarówno dorosły, jak i dziecko.
Jedyny minus - za krótka. Niemal popłakałam się, gdy przeczytałam ostatni wyraz, tak bardzo było mi żal rozstawać się z Bilbem i ze Śródziemiem. Zapewne jeszcze nie raz wrócę do lektury "Hobbita", dzięki któremu wreszcie przekonałam się do fantastyki i zaczęłam ją czytać. Kto wie, może nawet skuszę się na tzw. Trylogię Tolkiena?
Tymczasem "Hobbit" uzyskuje ocenę 9,5/10 - arcydzieło
~ Jane ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę pozostaw jakiś komentarz, będzie mi bardzo miło :)
Chętnie się odwdzięczę ;3