wtorek, 26 listopada 2013

Jane Austen "Rozaważna i romantyczna"

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 312

 „Zmuszona za młodu do rozwagi, z wiekiem dojrzała do romantyczności: to naturalne konsekwencje nienaturalnego początku.”

Jane Austen nie trzeba przedstawiać, ani rekomendować, jej powieści są klasyką romansu i nawet tym "nieczytającym" jej nazwisko jest znane. Jeśli ktoś odwiedza mnie to wie, jak bardzo uwielbiam jej twórczość. Nie będzie więc dla was zaskoczeniem, kiedy napiszę, że ta książka to cudo.

Opowiada ona historię dwóch młodych sióstr - Elinor i Marianne, które po śmierci ojca skazane zostały na łaską przyrodniego brata i jego skąpej żony. Razem z matką kobiety zamieszkują w małym domku, niedaleko swojego kuzynostwa i tu akcja zaczyna sie rozkręcać, o ile można tak powiedzieć.

Może za chwilę zostanę zhejtowana, za to, że piszę, że w "Jutro" fabuła niemiłosiernie mi się ciągnie, a w "Rozważnej .." mi to nie przeszkadza. Wiecie, od każdej książki wymagam czegoś innego i wydaje mi się, że nawet, jak na Austen, ta powieść jest dosyć zaskakująca. Niby schemat nieszczęśliwej miłości, której przeszkadzają reguły zachowania, a tu nagle takie zawirowania.

Austen mistrzowsko posługuje się humorem. W "Rozważnej.." świetnie zestawiła tak skrajnie różne charaktery sióstr - rozsądną Elinor i uczuciową do granic Marianne. Sytuacje dwóch kobiet bardzo podobne, jednak ich zachowania tak bardzo odmienne. Okazywanie przez nich emocji czasem mnie bawiło, a czasem rozczulało ;)
Również poboczne postacie są godne zwrócenia na nie uwagi. Każda w pewnie sposób zwracała na siebie uwagę, a przede wszystkim pan i pani Middleton oraz pani Ferras. Skrajność i wywyższanie się. Czy tylko mnie wydawało się, że Austen próbowała pośrednio ośmieszyć te cechy?

Jednak autorka nie negowała żadnej z postaw swoich głównych bohaterek, chciała pokazać, że nadmierna uczuciowość czy rozwaga nie są niczym złym jeśli się uzupełniają i powinny to robić. Każdy potrzebuje równowagi. Ostatnio wzięłam się za czytanie J. Austen więc możecie oczekiwać recenzji "Opactwa Northanger", zresztą czytajcie ogłosznia, tam informuję na bieżąco :)

~ Jane ~

piątek, 22 listopada 2013

John Marsden "Jutro"

Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Liczba stron: 272

"Pośród śmierci nadal żyjemy."

Grupa nastolatków wybiera się na biwak w góry. Chcą spędzić miło czas i zacieśnić więzy przyjaźni. Gdy wracają do domu czeka na nich ogromne zaskoczenie. Ich rzeczywistość już nie istnieje, kraj jest w stanie wojny, ich bliscy zostali porwani. Teraz muszą liczyć tylko na siebie, muszą spróbować przetrwać i odzyskać rodziny. Czy poradzą sobie w tak trudnej sytuacji?

Jest to pierwsza książka z serii "Jutro". Wszystko dzieje się w Australii. Nieznane mocarstwo przeprowadza inwazję i okupuje ten kraj. Tak naprawdę nie wiemy co to za państwo i jego opis nie pasuje do żadnego z współcześnie istniejących. Co dziwne cały podbój zostaje przeprowadzony w jeden dzień, trochę nierealne, no ale cóż.

Narratorką jest nastoletnia Ellie, która została wyznaczone przez przyjaciół do spisywania ich poczynań i przeżyć podczas różnych zdarzeń. Dziewczyna jest według mnie trochę niedojrzała, tak jak reszta jej znajomych. Zamiast planować jak odzyskać bliskich, w głowach im tylko romanse i tym podobne. Nie mówię, że w ogóle nie przejmują się ich sytuacją, ale nawet opisy różnych, nazwijmy to akcji, przerywane są nagłymi myślami Ellie o np. pokrywających się wołach. Bez sensu.
Jednak muszę przyznać, że bohaterowie z pewnością nie są nudni. Podczas wyprawy odkrywają w sobie dużo nowych cech i rzeczywiście lepiej się poznają.

Książka napisana jest takim lekkim, codziennym językiem. Bohaterowie posługują się mową młodzieżową (nie wiem czy dobrze napisałam), ale ich kwestie nie są przesadnie napakowane sloganem. Bardzo fajnie się ją czytało jeśli chodzi o tą kwestię.

"Jutro" wydane w 1993 roku w Australii zyskało tam ogromna popularność, zresztą tak jak w Polsce, kiedy to książka wyszła w naszym języku w 2011 roku. Według mnie to zwykły przeciętniak, jakoś mnie nie zachwycił, tym bardziej, że wydarzenia ciągnęły się jak flaki z olejem. Można było się zanudzić w oczekiwaniu na kolejne ciekawsze wydarzenie. Za książkę wzięłam się podczas plażowania i myślę, że na takie zrelaksowanie się jest w porządku, ale muszę dodać, że dorosłych z pewnością nie zainteresuje. Obydwoje moich rodziców próbowało się z nią zmierzyć i doszli do tego samego wniosku co ja - wieje w niej nudą.
Autor miał ciekawy i oryginalny pomysł, ale kompletnie go nie wykorzystał. Jakoś na razie nie mam ochoty na więcej.

Moja ocena: 4/10

~ Jane ~

środa, 20 listopada 2013

C. R. Zafón - Gra Anioła

Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 608
 
"-Źle pan wygląda - zawyrokował.
-Niestrawność - odparłem.
- A co panu zaszkodziło?
- Życie."

Poznajmy Davida Martina, młodego pisarza, poszkodowanego przez życie i nieszczęśliwie zakochanego młodzieńca. Jednak w końcu szczęście uśmiecha się do Davida i jego dzieła zostają docenione przez miejscowych. Niestety zobowiązany jest pisać pod pseudonimem, a dodatkowo ma narzucony termin dostarczenia kolejnej powieści. Mimo, że taka praca wreszcie pozwala wydostać się mu z obleśnego pensjonatu i zacząć prowadzić dostatnie życie, nie może w pełni korzystać z tych dóbr i zaniedbuje się coraz bardziej, pisząc całe dnie i noce. Nagle dostaje propozycję napisania książki swojego życia, bez terminów, bez zobowiązań, w dodatku za ogromne pieniądze i coś jeszcze. Druga taka okazja się nie przydarzy, jednak jest w niej coś podejrzanego, coś napawającego strachem. Czy Dawid się zgodzi pracować dla tajemniczego "pryncypała" ?

"Zawiść jest religią przeciętniaków."

C.R. Zafón - byłam pewna, że za tym nazwiskiem musi kryć się coś wyjątkowego - nie pomyliłam się. Sięgnęłam po drugą książkę z cyklu "Cmentarz Zapomnianych Książek" i już od pierwszego rozdziału wiedziałam, że to był dobrzy wybór. Autor przenosi nas znowu do cudownej Barcelony, tajemniczej i subtelnej, ale o wiele bardziej mrocznej niż w "Cieniu wiatru". Jak wiecie w takich klimatach czuje się jak ryba w wodzie. ;)

"Sądzę, że jest pan zbyt surowym sędzią dla siebie, co zresztą jest cechą wyróżniająca jednostki wartościowe. Proszę mi wierzyć, że przez lata mojej działalności stykałem się z rzeszą osób, za które nie dałby pan złamanego grosza, ale które miały o sobie bardzo wysokie mniemanie."

Czyta się szybko, zachłannie i ten piękny język. Tak, musicie przyznać, że książki Zafóna są napisane wyjątkowo i mimo swojej objętości nigdy się nie dłużą i nie nudzą. Wartka akcja, świetne dialogi i płynne wprowadzanie nowych wątków, chociaż tu ich mnogość sprawiała, że można było się pogubić. Wydaje mi się, że przez to książka wydawała się chaotyczna, tym bardziej, że nie wszystkie z wątków zostały doprowadzone do końca. Może autor chciał, żeby czytelnicy sami wymyślili sobie ich zakończenie i każdy miał swoją interpretacje tej powieści?

Oprócz wielu wątków pojawia się też wiele postaci. Bogactwo i różnorodność charakterów wzbudza podziw. Każda postać jest przynajmniej niebanalna. A już największą zagadka jest dla mnie postać pryncypała.

Książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Miałam wrażenie, że czytam jakąś zakazaną księgę, coś co nigdy miało nie trafić do moich rąk. Jest zupełnie inna niż "Cień wiatru". Tak mroczna i dosłownie usłana trupami, ma swój urok, tego nie zaprzeczę, i jest naprawdę świetna pod każdym względem, ale jeśli miałabym wybierać, to postawiłabym na "Cień wiatru".
Pisarz po raz kolejny pokazał klasę, chyba każdy to przyzna. To nie moje ostatnie spotkanie z tym autorem, tego jestem pewna.

Moja ocena: 9/10

~ Jane ~

poniedziałek, 18 listopada 2013

Suzanne Collins "Igrzyska Śmierci"

Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 352
 
„Oto ja, Katniss dziewczyna, która igra z ogniem”

Panem, państwo powstałe na ruinach USA, 12 dystryktów i rządzący nimi Kapitol, który wykorzystuje swoich obywateli jak tylko może. Po zorganizowaniu powstania w trzynastym, już nie istniejącym dystrykcie, ludzie muszą płacić za swoje nieposłuszeństwo uczestnicząc w Igrzyskach Głodowych. Z każdego dystryktu mieszkańcy muszą wystawić dwójkę zawodników - kobietę i mężczyznę w 12-18 lat- do walki na śmierć i życie, na przygotowanej arenie.
Zawsze chciałam przeczytać "Igrzyska.." i wreszcie się na to zebrałam, i chodź w sieci krąży milion recenzji, to pozwólcie, że ja napisze jeszcze jedną. Nie napiszę, że myślałam, że będzie to kolejna seria dla nastolatek, bo tak nie było. Miałam przeczucie, że pod tym tytulem kryje się coś więcej niż tylko miłosne miraże i tym podobne.

Po pierwsze zaczęłam się bać, kto wie, co przyniesie dzisiejszy egoizm ludzi, a opis Panem był naprawdę przerażający. Chociaż czy wykorzystywanie ludzi i zabawa nimi nie są dziś na porządku dziennym? Tak wielkie różnice dzielą ludzi zamożnych od tych ubogich, tak bardzo stajemy się zapatrzeni w siebie.

Po drugie byłam zszokowana okrucieństwem wobec tych młodych ludzi, w zasadzie dzieci. Jednak, mimo swojej sytuacji i bliskości śmierci, każde z nich mężnie walczyło.
 Zniewolone dystrykty musiały wybrać po dwie osoby do Igrzysk .. w dwunastce została wylosowana mała Prim i wtedy jej siostra bez zastanowienia zglosiła się na ochotnika, aby ocalić dziewczynkę. Tak zaczynamy odkrywać charakter Katniss, która bardzo kochała siostrzyczkę i obiecała jej, że zwycięży. Jej walka jednak nie opierała się na zabiciu innych trybutów, ona walczyła z chorym systemem w jakim jej i innym niewinnym ludziom przyszło żyć. Chciała za wszelką cenę zniszczyć plan pozbawienia tych młodych ludzi człowieczeństwa i obudzenia w nich bestii, chciała wbrew zamysłom władzy pozostać człowiekiem. W ten sposób razem z Peetą, drugim trybutem z dwunastki, chcieli wygrać.

 „- Właściwie nie wiem, jak to ująć. Chodzi o to, że… chcę umrzeć taki, jaki jestem naprawdę. Nie jestem pewien, czy rozumiesz, o co mi chodzi (…). - Chcesz przez to powiedzieć, że nikogo nie zabijesz? – zdumiewam się. -Nie, gdy przyjdzie co do czego, na pewno będę zabijał jak wszyscy. Nie odejdę bez walki. Po prostu usiłuję znaleźć sposób na to, że jestem kimś więcej niż zaledwie pionkiem w ich igrzyskach. - Ale nie jesteś kimś więcej. Nikt z nas nie jest. Na tym polegają igrzyska. - Zgoda, ale w głębi duszy powinniśmy pozostać sobą, i ty, i ja"

Choć próbowałam, to nie sposób wyrazić emocji jakie towarzyszyły mi  podczas lektury i po niej. Wiem, że wyda się wam to chaotyczne, ale nie jestem w stanie tego uporządkować.
 Ogólnie styl pisarski i język jest bardzo współczesny, w tym wypadku to bardzo ułatwia zrozumienie przekazu. Każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie i myślę, że jest warta polecenia.

Moja ocena: 8+/10

~ Jane ~





sobota, 16 listopada 2013

Carlos Ruiz Zafón "Cień Wiatru"

Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 516

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

Jak mówi pierwszy przytoczony przeze mnie cytat w tej powieści ciągle przewijają się książki. Towarzyszą nam one na każdej ulicy Barcelony, jest z nimi związany każdy bohater i nawet cała fabuła powieści zaczyna się i kończy na papierowym dziele. Zapomnianej, odnalezionej przez małego Daniela Sempere na Cmentarzu Książek powieści nieznanego autora - Juliana Caraxa. Z biegiem lat dorosły już mężczyzna nie przestaje poszukiwać innych dzieł tego pisarza i pragnie dowiedzieć się o nim więcej. Niestety nie jest to takie łatwe.
Wraz z odnalezieniem "Cienia Wiatru" Daniel rozpoczyna największą i najniebezpieczniejszą przygodę w swoim życiu. Jak się ona skończy?

Tak dużo pięknych cytatów z "Cienia Wiatru" krąży po kwejkach i innych portalach, że w końcu postanowiłam się nim zainteresować. Nie spodziewałam się, że owa książka jest tak potężnych rozmiarów, co trochę mnie przeraziło, tym bardziej, że nauka zajmuje mi tyle czasu, i nie wiedziałam kiedy zdołam się z nią uporać. Jednak nie powiem, że już sam jej widok mnie nie zafascynował. Od tej pory pragnę posiadać swój egzemplarz.

Zafón jest hiszpańskim pisarzem, a "Cień wiatru" napisał w 2001 roku, czyli w sumie nie dawno, czego po przeczytaniu pierwszych rozdziałów bym nie powiedziała. Na prawdę, bardziej obstawiałam, że powieść powstała na początku XX w.
Książka już po jej otwarciu wprowadza nas w klimat pięknej XX-wiecznej Barcelony. Jest taka delikatna i subtelna, a zarazem tajemnicza i momentami przerażająca. Nie mogłam i nie chciałam jej opuszczać, choćby na chwilę.

Właśnie to miejsce jest początkiem tak niezwykłej przygody Daniela, chłopca, któremu towarzyszymy od 10 roku życia, kiedy to ojciec zaprowadza go na Cmentarz Zapomnianych Książek. Z początku luźno powiązane ze sobą wątki prowadzą do rozwiązania, a cała historia jest bardzo dobrze przemyślana i ma zaskakujący finał.

W "Cieniu .." pojawiają się chyba wszystkie możliwe wątki. Miłość, nie tylko w formie romansu, rozczarowania i zaglądająca z każdego zakątka Barcelony samotność. Jest to także opowieść o odwadze i ludziach kochających pomimo wszystko.

„Ludzie są gotowi wierzyć we wszystko, tylko nie w prawdę.”

Moją ulubioną postacią stał się Femin Romero de Torres. Na początku nie sądziłam, że odegra on taką ważną role w przygodzie Daniela. Jest on poczciwym człowiekiem, który niewątpliwie wprowadza wiele humoru do, moim zdaniem dosyć tragicznej, historii. Każda postać czegoś mnie nauczyła, a Femin tego, że każdy z nam może być wspaniałą osobą, ukrytą pod brudnymi ubraniami czy niepowodzeniami życiowymi, które sprawiły, że inni patrzą na nas jak na odrzutków.

„W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.”

Nie spotkałam się jeszcze z niepochlebna opinią tej książki. Subtelny klimat Barcelony, tajemnica otaczająca każdą stronę powieści, młodzieniec próbujący poznać historię pewnej książki i jej autora, niebezpieczeństwo, przyjaźń, samotność i miłość .. czyli wszystko co czyni tę powieść niezwykłą i zapadającą w pamięć. Uwielbiam takie historie, "Cień wiatru" dołącza do grona ulubionych. Nic dodać, nic ująć.

Moja ocena: 10/10

~ Jane ~

piątek, 15 listopada 2013

Olga Gromyko "Wiedźma Naczelna"

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 528
"-Drżyj siło nieczysta, jako że w rękojeści mojego miecza umieszczono paznokieć z lewej nogi  świętego Fenduła i samo dotknięcie go obróci cię w proch!
- Drżę - przyznałam uczciwie. - Straszne paskudztwo i nie mam najmniejszej ochoty go dotykać!"


Nieustraszona wiedźma naczelna kontynuuje swoje przygody. Nie lęka się strzyg, duchów czy innych potworów, jedyne czego się boi to .. ślub i to nie byle jaki, ponieważ jej narzeczonym jest władca Dogewy, piękny i silny wampir - Len, a Wolha zamiast przygotowywać się do tej uroczystości wyrusza w kolejną podróż.
Jednak po drodze sprawy się komplikują. Wiedźma komuś zaczyna przeszkadzać i tak rozpoczyna się polowanie na nią.


Jest to piąta część przygód wiedźmy. Czemu zaczęłam od piątej? Szczerze mówią to będąc wtedy w bibliotece bardzo się spieszyłam i wzięłam pierwszą lepszą książkę, a dopiero potem w domu przeczytałam, że jest to kontynuacja. Jednakowoż mi to nie przeszkadzało, bez problemu mogłam ją zrozumieć. Powieść czytało się jakby to była pierwsza część.


Pomysł i fabuła podobały mi się, może nie są jakieś super wybitne, ale ciekawe. Wolha jeździła po różnych krainach szukając pracy dla bakałarza IV stopnia magii bojowej, każda jej mniejsza przygodo-praca po trochu mnie zaskakiwała, żeby pod koniec książki wszystko zebrało się w składną całość. Jest napisana lekko, takim codziennym językiem z wprowadzonymi gdzie niegdzie, stworzonymi na potrzeby książki, językami trolli czy wampirów. Czyta się ją szybko i przyjemnie.


"Jednak upiorna zagadka szybko się komplikuje. W sprawę wyraźnie zamieszany jest świętobliwy Fenduł, patron i założyciel zakonu. Jego czcigodny zewłok z nieznanych przyczyn i na przekór tradycji unika pobytu w osobistym sarkofagu"


Autorka ciekawie i obrazowo opisuje świat przedstawiony, i w żadnym momencie nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Można się przy niej zrelaksować i czasami pośmiać, co ja mówię, prawie wszędzie widać ślady poczucia umoru autorki.

Główna bohaterka jest super. Jest odważna, ma cięty język, ale czasem robi nieprzemyślane rzeczy i pakuje się w tarapaty. Poza tym, że jet wiedźmą jest również kobietą z problemami, a jej głównym dylematem jest wspomniane wcześniej zamążpójście.
Jedyne co mi w niej, tak jak i w reszcie bohaterów, przeszkadzało to ich imiona (Wolha, Welka, Len, Krosten). Usprawiedliwiam to tym, że Olga Gromyko jest ukrainką, może dlatego imiona nie brzmią tak jak te anglojęzycznych pisarzy?


Ogólnie powieść należy do takiego typu fantasy, który lubię. Przygoda, trochę magii, aczkolwiek nie jest jakaś wybitna ani nic w tym stylu. Milo się czytało, ale to wszystko. Nie pragnę więcej, nie mam chęci powrotu do niej, nie tęsknię, a tego oczekuję od dobrej książki. Mimo, że niezaprzeczalnie ma swoje plusy, to nie zawładnęła moim sercem.


Moja ocena: 5/10

~ Jane ~

środa, 13 listopada 2013

Neil Gaiman "Gwiezdny pył"

Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 245
 
"Wyobraził sobie też, że dostrzega twarze gwiazd – były blade, łagodnie uśmiechnięte, jakby ich właściciele zbyt wiele czasu spędzali ponad światem, obserwując krzątaninę, radość i ból ludzi w dole i nie mogli powstrzymać rozbawienia, gdy kolejny maleńki człowiek zaczyna wierzyć, iż jest środkiem wszechświata. A przecież wierzy w to każdy"

Moja przygoda z takim baśniowym fantasy zaczęła się od "Hobbita, czyli tam i z powrotem" i gdy zobaczyłam "Gwiezdny pył" postanowiłam ją kontynuować. Piękna okładka mnie urzekła, opis trochę mniej, ale mimo tego, że byłam przekonana, że trafiłam na banalną fantasy o miłości wzięłam ją do domu i zaczęłam czytać. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, miała u mnie czyste konto. I powiem szczerze, że cieszę się, bo przez to, że mnie zaskoczyła pochłonęłam ją w jeden wieczór, spragniona kolejnych przygód Tristrana Thorna.

"Gwiezdny pył" to druga samodzielnie napisana powieść Gaimana, najpierw została wydana w czterech częściach przez DC Comics, a potem w całości w 1999 roku i niemal od razu dotarła na listy bestsellerów, a potem nagrodzona przez tygodnik "Publishers Weekly" nagrodą Mythopoeic Fantasy Award. Książkę czyta się lekko i szybko.

Zaczyna się niewinnie, najpierw wioska Mur, dzieląca dwa światy, Anglię i Krainę Czarów. Potem magiczny jarmark i "przygoda" Dunstana Thorna. Swoją drogą, aż do 40-stej strony myślałam, że to on będzie głównym bohaterem, a tu taka niespodzianka .. . W powieść wkrada się młodzieńcza miłość i trochę pochopna obietnica. I właśnie tak zaczyna się podróż po niezwykłej i pełnej niespodzianek Krainie Czarów. Pokochałam ją już od pierwszego spotkania na jarmarku, a potem moje uczucie do niej tylko się pogłębiało. Jest piękna, czasem przerażająca, ale sprzyjająca młodemu Thornowi. W świecie, gdzie drzewa potrafią rozmawiać, a czarownice przemieniają ludzi w zwierzęta przeżyje niezapomniane przygody, aby zdobyć serce pięknej Victorii Forester.

"(...) wiedząc zbyt mało, by się bać, będąc zbyt młodym, by czuć podziw.."

Fabuła została podzielona na trzy, toczące się w tym samym czasie wątki, każdy równie intrygujący. Autor zwinnie przeskakuje z jednego na drugi, sprawiając, że czytelnik nie może przestać czytać, dopóki nie dowie się jak dalej potoczą się losy bohaterów, i w nieprzewidywalny sposób łączy je, to znów rozdziela prowadząc do punktu kulminacyjnego, bardzo niespodziewanego. To w powieściach lubię najbardziej.

Co można powiedzieć o bohaterach? Każdy ma w sobie to coś, coś takiego, co powinien mieć w sobie porządny bohater fantasy. Czarownice są stare i zgorzkniałe, drzewa przyjazne i delikatne, mimo swoich rozmiarów. Ale gwiazdy.. gwiazdy nie są tu takie oczywiste.

A na końcu znajduje się informacja mówiąca, że "Gwiezdny pył" jest kontynuacją powieści, która nigdy nie została wydana. Z prologu wnioskuję, że musiała to być interesująca historia i bardzo żałuję, że nie miałam możliwości się z nią zapoznać.

Dziś dowiedziałam się, że na podstawie powieści powstał film, o takim samym tytule i chyba już wiem co będę robiła wieczorem. Ciekawa jestem jak scenarzyści wyobrażają sobie Krainę Czarów. Natomiast Neil Gaiman zafascynował mnie swoim stylem pisarskim i już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w bibliotece.

Moja ocena: 7/10

~ Jane ~

wtorek, 12 listopada 2013

Stephenie Meyer "Bree Tanner"

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 201
 
"Mądre polowanie wymaga jedynie odrobiny inteligencji i cierpliwości."

Cóż, kolejna część najpopularniejszej serii dla nastolatek. W sumie to nawet nie część, tylko .. uzupełnienie? Ksiązka oparta na motywach "Zaćmienia". Opowiada o Bree, nowo narodzonej wampirzycy, która zostaje wykorzystana do walki przeciwko Cullenom. Zostaje zmianipulowana i wciągnięta do walki, jednak żółtoocy dają jej szansę, szkoda, że tylko oni ..
Sięgnęłam po ta powiesć z czystej ciekawości. Mimo, że już dawno minęła moja fascyacja Sagą Zmierzch byłam po prostu ciekawa jak pani Meyer przedstawi sytuację z drugiej strony, ze strony krwiożerczego wampira.

Sama postać wydawała się być całkiem interesująca. Dziewczyna z nieciekawą przeszłością, która nie jest zbytnio przygnębiona byciem wampirem, nie broni się również przed natura i zabijaniem ludzi. Nowość w sadze Zmierzch. Jednak w końcu spotyka Diega i razem zaczynaja sie zastanawiać nad zaistniałą sytuacją, nad tym po co zostali stworzeni i kim jest O N A ( Victoria ). Dowiadują się, że Riley ich oszukal w wielu sprawach i gdy Bree decyduje się na ucieczkę sprawy zaczynaja są komplikować. Bylo mi szkoda, że znam zakończenie książki, w sumie każdy zna, dlatego tak sobie trochę spoileruję ; )

Wszystko bylo by dobrze, gdyby Stephenie Meyer nie podpięla Bree pod część znanej Sagi. Według mnie ta postać miala przyszłość. Wolałabym mieć jakąś dobrą powieść z Bree jako główną bohaterką, niż Bree jako taką "uzupełniaczkę". To zepsuło atmosferę książki. Nie wiem czemu pani Meyer tak trzyma się tej Sagi zamiast ruszać do przodu, zapewne chodzi o pieniądze.

Pojawila się także wątek miłosny, ale może nie będę zdradzać. Poza tym książka jest krótka i nie żałuję, że ją przeczytałam. Przez to jeszcze bardziej ciekawi mnie "Intruz", bo zobaczylam, że nie wszystkie bohaterki Meyer muszą być pokroju Belli, choć niektore jej cechy dało się zauważyc u Bree.

Moja ocena: 4/10

~ Jane ~

poniedziałek, 11 listopada 2013

Isabelle Allende "Ewa Luna"

Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 288

„Możliwe jest tworzenie rzeczywistości na miarę własnych pragnień.” 

Ewa Luna, na pierwszy rzut oka może się kojarzyć z czymś monotonnym, nieciekawym. No bo co niezwykłego może zawierać powieść o takim tytule? Jeśli przeczytamy opis na odwrocie książki nasza opinia o niej znacznie się poprawia, ale nadal myślimy "Nie, to nie dla mnie.". Jednak ja na szczęście nie poprzestałam na tym. W końcu nie bez powodu w internecie krąży tyle pozytywnych recenzji, a niektórzy czytelnicy wręcz zachwycają się opowieścią Ewy. Czy naprawdę warto poswięcić trochę czasu na przeczytanie tej, notabene nie długiej, książki?

Po pierwsze parę słów o autorce. Isabel Allende - chilijska pisarka, a także nauczycielka i dziennikarka.  Obecnie mieszka w Wenezueli. Najbardziej dziwi mnie to, że pracuje w bardzo nietypowy dla pisarzy sposób, pisze od poniedziałku do piątku od 9;00 do 18;00, nie czeka na natchnienie. Ewa Luna to jej trzecia powieść.

Ewa to dziewczynka poczęta na łożu śmierci i to ona opowiada nam swoją historię. Swoja wędrówkę przez ciągle zaskakujące ją i czytelników życie. Mimo, że jej dzieciństwo nie jest typowe, bo Ewa już od małego pracuje jako służąca, i jej dalsze losy nie zapowiadaja się zbyt ciekawie, to dzięki swojej odwadze i czasem też głupstwom jakie zrobi, zmienia jego bieg o 180 stopni przynajmniej kilka razy.

Baśń, to pierwsze określenie jakie przychodzi mi na myśl. Tak, baśniowa księżniczka, która dzięki opowiadaniu baśni nie pozwala zakończyć się tej swojej własnej, której jest bohaterką. Prawdziwa Szeherezada.

Jednak ta powieść jest nie tylko o życiu Ewy, ale także o jej przyjaciołach. Losy każdego z nich mogłyby być opisane w osobnych książkach, każdy intryguje czytelnika i znika z opowieści w taki sam niezwykły sposób jaki się w niej pojawia. Niezwykli ludzie, marzenia i jeszcze bardziej niezwykłe spotkaniach po latach. Miłość, przyjaźń i władza. No właśnie ... władza. Trudno nie wspomnieć jak ważna rolę w książce pełni sytuacja polityczna. No cóż, stanowi ona zgraną całość z resztą historii i myślę, że tak to zostawię.

„Rozsypanie w garstkę kurzu, taki los spotyka ostatecznie każdego, kto jest pozbawiony dobrych wspomnień.”

Książka uczy nas, że nie ważne gdzie się urodziliśmy, kim są nasi rodzice itd., bo to my i tylko my mamy wpływ na nasze życie. Każdy z nas ma swoją historię i sam może zdecydować jak się ona skończy. Polecam wam Ewę Lunę. Mnie uwiodła i myslę, że nie bylo to moje ostatnie spotkanie z powieścią pani Allende.

Moja ocena: 7/10

~ Jane ~

sobota, 9 listopada 2013

Jane Austen "Perswazje"


perswazje_nowaWydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczka stron: 200

„Niestety, pomimo poprawności rozumowania okazało się, że dla głębokich uczuć osiem lat nic nie znaczy.”

Anna ma dwadzieścia siedem lat i nie ma męża. W ówczesnych czasach można by uważać ją za starą pannę. Jest inteligentna, bystra i miła, ale wie, że nie zazna szczęścia, bo jej serce wciąż należy do niejakiego kapitana Wentworth'a. Osiem lat temu za namową swojej przyjaciółki i matki chrzestnej, lady Russel, Anna odrzuciła jego oświadczyny i teraz bardzo tego żałuje. Kobieta i kapitan spotykają się ponownie. Czy ich uczucie zdołało przetrwać taką długą rozłąkę?

Po przeczytaniu powieści w internecie znalazłam wypowiedzi, według których "Perswazje" są drugą najlepszą książką Austen, zaraz po "Dumie ...". Według mnie może byłoby się o to spierać, co prawda nie wiem czy "Perswazje" są lepsze, ale na pewno zupełnie inne niż "Duma ..".

Będąc z kolejna wizytą w świecie, gdy każdy, a w szczególności młoda panna, musi przyporządkować swoje życie śmiesznym normom, ale także w świecie pięknych strojów i balów, jeszcze bardziej się w nich zakochałam.

Książka jest bardzo subtelna z jednocześnie dość odważnym, jak na Austen, okazywanie emocji. Zapewne teraz nie możecie zrozumieć co mam na myśli, ale przyjrzyjcie się ostatnim rozmowom Anny i kapitana Wentworth'a, albo listom mężczyzny, a następnie poszukajcie rozmów Darcy'ego i Elizabeth. Wtedy z pewności zauważycie tą różnicę.
Do tego trzeba dodać, że bohaterzy są dużo dojrzalsi, a ich charaktery ukazywane są za pomocą ich czynów i opinii innych. 

Anna, wiele można u niej mówić, po pierwsze jest kobietą uważana za starą pannę, ma 27 lat. Mimo kierowania się radami innych i odrzucenia zaręczyn kapitana, z biegiem czasu przestają być one dla niej najważniejsze, uczy się myśleć samodzielnie i świadomie podejmować decyzje. W dodatku główna bohaterka nie jest ani wyjątkowo porywcza, ani nie posiada nadzwyczajnej błyskotliwości. Jak w takim razie udaje jej się przeciwstawić konwenansom? Nie burzy tego "muru", ona po prostu delikatnie go przesuwa. To jest fenomen tej postaci.

Jest to opowieść o miłości, która mimo rozłąki, konwenansom i strachu towarzyszącemu odrzuceniu przetrwała. Czytając tą książkę potwierdziłam swoje zdanie o twórczości Jane Austen. Jej romanse są cudowne, a "Perswazje" wciągnęły mnie już od pierwszej strony. Cóż jeszcze można powiedzieć o powieści, chyba to, że takie schematy powtarzają się nawet we współczesnych czasach. Także w swoim życiu mogę takie coś dostrzec, niestety. Ta powieść nauczyła mnie też, żeby nigdy nie ulegać czyimś perswazjom, ale działać w zgodzie z własnym sumieniem.

~ Jane ~



czwartek, 7 listopada 2013

P.C. Cast + Kristin Cast "Naznaczona"

NaznaczonaWydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 350
 
Kolejna książka, której tematem jest wampiryzm. Jak przedstawiają go autorki, matka i córka ? 

Zoey, główna bohaterka, zostaje naznaczona i musi udać się do "wampirskiej" szkoły, żeby ukończyć przemianę i przeżyć. Okazuje się, że jest wyjątkowa. Ma wypełniony znak i tatuaże jak dorosły wampir. W dodatku umie porozumiewać się ze wszystkimi żywiołami. W szkole poznaje nowych przyjaciół i wrogów, i zakochuje się w przystojnym Eriku.

Książkę dostałam w prezencie. Okrzyknięta nowość wydawała mi się ciekawa, szczególnie, gdy wzięłam ją pierwszy raz do ręki. Ta okładka, ach.. Trzeba przyznać, że wydawnictwo zrobiło dobrą robotę. Nie dość, że świetna grafika to jeszcze wypukłe elementy, uwielbiam takie okładki ;3

Muszę przyznać, że historia, którą owo cudo zawierało, była inna, bynajmniej nie banalna. Nocna szkoła dla wampirów? Tak, też mnie to zdziwiło. Bardzo ciekawie został przedstawiony cały "rytuał" stawania się wampirem i to, że nie każdy naznaczony nastolatek przeżywa taką przemianę.

Niestety to już koniec plusów.

Pierwszym minusem jest kreacja wampira, powinien się on kojarzyć z kimś okrutnym, krwiożerczym i  strasznym, a nie z głupiutkim nastolatkiem, który sam nie wie czego chce.

Edwarda ze "Zmierzchu" jeszcze przeżyję. Ogólnie lubię tą powieść, nie w sensie, że uwielbiam czy coś, ale po prostu lubię. Może nawet napiszę jakąś notkę o niej. Ale nieważne, wróćmy do "Naznaczonej".
No więc, niegroźnego wampira-romantyka jeszcze zniosę, ale to, do czego posunęły się panie Cast to już lekkie przegięcie. Po pierwsze określenie 'wampirski'. Czy tylko mnie to tak bardzo razi ? Dosyć dawno przeczytałam tą książkę, a to słowo ciągle krąży po mojej głowie i gdy tylko usłyszę tytuł "Naznaczona" przypomina się. Po drugie, czemu wampir nie ma kłów? Każdy wampir ma kły, nawet taki ze Zmierzchu, czy Pamiętników Wampirów, a autorki zapomniały o tym SZCZEGÓLE. Jeśli chciały być oryginalne to im z pewnością nie wyszło.

Postacie są płytkie, a ich język bardzo ubogi, tak samo jak język całej książki. Chociaż zastanawiam się czy ubogi to dobre określenie. On po prostu jest na siłę nowoczesny. Nie zrozumcie mnie źle, ale razi mnie, gdy w całej powieści rzucają się w oczy te same lub bardzo podobne, powiedzenia bohaterów. Rozumiem zamysł autorek, chciały napisać powieść dla młodzieży. Jednak stanowczo przesadziły, jestem w grupie tej 'młodzieży', ale ciągłe zwroty typu siema, nara, narąbał się, itp. nie przypadły mi do gustu.

Po przeczytaniu pierwszego rozdziału kompletnie nie miałam ochoty na więcej, ale wytrwale starałam się na siłę "wciągnąć" w historię. Czułam się jak wyrwana z kontekstu i kilka razy sprawdzałam czy aby na pewno trzymam w ręku pierwszą część.

Reasumując, moim zadnie pomysł autorek jest bardzo ciekawy, ale kompletnie nie wykorzystany. Mogły stworzyć przerażającą szkołę dla wampirów, a stworzyły ubogą wersję wampirków-nastolatków. Na razie nie mam ochoty na więcej twórczości pań.
Moja ocena: 2/10

~ Jane ~



środa, 6 listopada 2013

J.R.R Tolkien - "Hobbit, czyli tam i z powrotem"


Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 280


"Wszystko kiedyś się kończy, nawet ta historia."

Pan Bilbo Baggins, potomek niegardzących przygodami Tuków i szanowanych za swą przewidywalność i unikanie podróży Baggins'ów. Ma piękną norkę, szczęśliwe życie i szacunek innych mieszkańców Pagórka. Pewnego popołudnia w jego mieszkaniu zjawia się 13 krasnoludów i znajomy czarodziej. Zapraszają go do udziału w przygodzie, ma im służyć za włamywacza i pomóc odzyskać Samotną Górę, dawne królestwo krasnoludów, spod panowania smoka. Krew Tuków budzi się w hobbicie i wyrusza z nimi. Początkowo niezbyt szanowany przez towarzyszy Bilbo z czasem zyskuje uznanie ratując ich z niejednych opałów. Jak skończy się przygoda pana Bagginsa?

Zainfekowana Hobbitomanią postanowiłam przeczytać go w końcu. Znała dobrze filmy "Władca pierścieni", "Dwie Wieże", "Powrót Króla", ale szczerze powiedziawszy nigdy się nimi nie zachwycałam. Nie pociągają mnie sceny batalistyczne, widok obrzydliwych orków i innych chodzących ohydztw, którymi filmy były przepełnione. Hobbit był inny, pomimo wcześniej wymienionych cechujących serię "obiektów" niósł on historię małego, wcale nie tak odważnego i trochę samolubnego hobbita - Bilba. To właśnie sprawiło, że owa książka znalazła się w moich rękach, czego nie żałuję.

Po przeczytaniu pierwszym wnioskiem, jaki mi nasunął było to, że producenci mają wyjątkowo słabą wyobraźnię (albo mały budżet, w co wątpię). Świat opisany był dosłownie magiczny, wszystko sprawiało, że chciało się tam być całym sobą. Można było się w nim zatracić i zapomnieć o naszym szarym świecie.

Śmiało mogę powiedzieć, że pokochałam Bilba za wszystko. Za odwagę i to, że czasem się bał, za mądrość i pomysłowość, za to, że nie zostawił przyjaciół i nigdy się nie poddawał, a przede wszystkim za to, że nie był idealny. Nikt nie jest idealny. Reszta bohaterów też przypadła mi do gustu, każdy miał swój charakter i był specyficzny.

Hmm, kto by pomyślał, że powieść powstała 1937 roku? Z pewnością nie ja. Wiecie, te, nazwijmy to "starsze" książki zwykle mają starszy, poważniejszy język. W "Hobbicie" zupełnie się tego nie odczuwało, czytało się go jednym tchem.Uważam również, że jest to lektura bez względu na wiek czytelnika. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, zarówno dorosły, jak i dziecko.

Jedyny minus - za krótka. Niemal popłakałam się, gdy przeczytałam ostatni wyraz, tak bardzo było mi żal rozstawać się z Bilbem i ze Śródziemiem. Zapewne jeszcze nie raz wrócę do lektury "Hobbita", dzięki któremu wreszcie przekonałam się do fantastyki i zaczęłam ją czytać. Kto wie, może nawet skuszę się na tzw. Trylogię Tolkiena?
Tymczasem "Hobbit" uzyskuje ocenę 9,5/10 - arcydzieło

~ Jane ~

wtorek, 5 listopada 2013

Sara Sheprad "Pretty Little Liars: Kłamczuchy."

" Wciąż tu jestem, suki. I wiem o wszystkim. A."


Klamczuchy-Pretty-Little-Liars_Sara-Shepard,images_big,31,978-83-7515-168-8Małe miasteczko Rosewood. Pięć przyjaciółek, Alison, Spencer, Hanna, Aria i Emily, z czego jedna przyćmiewa wszystkie. Szkolna gwiazda, każdy chciałby być na jej miejscu. Pewnego wieczoru, podczas imprezy w domku, na podwórku Spencer, Alison znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Przez rok trwania poszukiwań reszta przyjaciółek bardzo się zmienia i oddala od siebie. Wraz z rozpoczęciem się nowego roku szkolnego dziewczyny zaczynają otrzymywać tajemnicze sms'y, podpisane "A.". Co dziwniejsze owa osoba zna wszystkie ich sekrety, które mogła znać tylko Alison, i grozi, że wyjawi je. Kim jest "A." ? Czy może to być zaginiona dziewczyna ?

Znacie mnie dosyć krótko, ale zapewne wiecie jak wielką fanką serialu Pretty Little Liars jestem. Otóż muszę wam powiedzieć, że moja przygoda z nim zaczęła się gdy dostałam w prezencie pierwszą książkę z tego cyklu. Tajemnicza okładka, w dodatku bardzo dziewczęca, i ciekawy opis z tyłu książki. Od razu wiedziałam, że się polubimy i nie pomyliłam się.

Książka jest takim połączeniem obyczajówki i kryminału. Śledzimy życie nastolatek, które powoli zamienia się w koszmar, zamiast cieszyć się młodością i beztroską muszą zmierzyć się z okrucieństwem innych ludzi i tematem tak przykrym jak śmierć. Żeby nie wyszło zbyt patetycznie, dodam, że każda ma swój charakterek i żadna nie jest "święta". Romanse, imprezy, łamanie prawa, są u ich na porządku dziennym.

Jest to taka typowa młodzieżówka, chociaż myślę, że dorosły też by przy niej nie usnął, bo najzwyczajniej w świecie się nie da ;) Ciągle zaskakuje i jest napisana bardzo współczesnym językiem, co sprawia, że czyta się ją w mgnieniu oka. Polecam! 

~ Jane ~

poniedziałek, 4 listopada 2013

Federico Moccia "Trzy metry nad niebem"

Federico Moccia - włoski pisarz i scenarzysta filmowy, "Trzy metry na niebem" jest jego pierwsza powieścią. Co sprawiło, że taka niepozorna książka odniosła taki sukces i w dosyć niedługim czasie powstała jej ekranizacja ?
 
Babi jest dziewczyną z dobrego domu. Chodzi do prywatnej szkoły, jest wzorową uczennicą i stara się jak najlepiej spełniać obowiązki córki. Jej rodzice są bardzo wymagający i dbają o dobrą opinię wśród znajomych.

" Jeden papieros na kilku i głowy pełne marzeń. "

Step to wulgarny chłopak mieszkający ze starszym, jego zdaniem nudnym bratem. Jeździ na motorze, chodzi na imprezy i nie przestrzega żadnych reguł. Często wdaje się w bójki i dzięki swojej sile dostaje to czego chce.

Poznają się przypadkiem i na początku nic nie wskazuje na to, że połączy ich tak silne uczucie.

Moim zdaniem książka w bardzo niebanalny sposób opisuje zderzenie się dwóch całkowicie różnych światów. Wyższe sfery, że tak to nazwę, spotykają się z rzeczywistością nielegalnych wyścigów i wulgaryzmu. Jest to trudne dla obydwu stron, i zarówno Babi, jak i Step przez to bardzo się zmieniają. W dodatku świetna historia ich przyjaciół - Palliny i Paola. Moim zdaniem muszę jeszcze dodać, że autor świetnie opisuje klimat Włoch. Wiecie, wszędzie skutery, romantyczne miejsca itd.

Jedyną rzeczą do której mogę się przyczepić to czas narracji. Wszystko jest napisane w czasie teraźniejszym, co osobiście bardzo mnie rani, ale to tylko moje wymysły ;) Reszta jest w porządku.

Love story, które zawładnęło sercami milionów nastolatek na całym świecie, podbiło również moje. W końcu chyba każdy przyzna, że jest to poruszająca historia, a po skończeniu czytania pozostaje w pamięci jeszcze na długo. Niedługo biorę się za drugą część, a Wasm polecam "Trzy metry nad niebem" ;)

~ Jane ~





niedziela, 3 listopada 2013

Paulo Coelho "Alechemik" i "Weronika postanawia umrzeć"

Współczesny brazylijski pisarz i poeta, który w prosty i bezpośredni sposób poucza nas, czym powinniśmy kierować się w swoim życiu. Dlaczego tak często spotyka się z krytyką ?

alchemik3Pierwszą z przeczytanych przeze mnie książek tego autora był " Alchemik". Jest to opowieść o andaluzyjskim pasterzu, który za namową tajemniczego króla postanawia znaleźć skarb ze swojego snu. Po drodze napotyka wiele przeszkód i czasem wątpi w powodzenie wyprawy. Jednak uczy się dostrzegać znaki i spotyka Alchemika. W końcu znajduje skarb.

Bardzo mi się spodobała ta książka. Mimo, że jest krótka czytałam ją dosyć długo, miałam bowiem wrażenie, że każde zdanie zawiera jakiś cenny morał i nie można go sobie ot tak przeczytać. W dodatku przygody wędrującego pasterza nie były nudne. Czytając utwierdziłam się w przekonaniu, że trzeba spełniać swoje marzenia bez względu na okoliczności. Bardzo chciałam zapoznać się z innymi utworami Paulo Coelho.



Weronika (1)"Weronika postanawia umrzeć" zaczyna się próbą samobójcza tytułowej bohaterki. Nie była ani załamana, ani zrozpaczona, po prostu życie stało się zbyt monotonne i znudziło się jej. Wylądowała w psychiatryku, a lekarz powiedział jej, że uszkodziła sobie serce i w ciągu tygodnia i tak umrze. Na początku dziewczyna nie smuciła się z tego powodu, ale z czasem przekonała się, że jej życie mogłoby być ciekawsze, niestety myślała było już za późno na zmiany ..

"Weronika postanawia umrzeć" zawiodła mnie. Naprawdę spodziewałam się czegoś innego, ciekawszego. Zero akcji, same morały i pouczenia. Nie powiem, że nie były prawdziwe, mądre, i że nie lubię takich książek, ale autor mógłby ją chociaż troszkę uatrakcyjnić. Zaczynała się dosyć fajnie, ale potem z każdą stroną była coraz mniej ciekawa. Musiałam się bardzo skupiać na treści, bo momentami nie wiedziałam co czytam. Następnie, po historii Marii, znowu zainteresowała mnie. Końcówka była fajna i trochę mnie zaskoczyła. Książka krótka, tylko ok.220 stron, taka na jeden wieczór.

Charakterystyczny styl pisarski Coelha widać już po przeczytaniu pierwszych stron. Jest zdecydowanie inny i czasem warto oderwać się od normalności i sięgnąć po coś takiego. Nie powiem, że to mi nie odpowiada, wręcz przeciwnie. Z moim charakterem myślicielki nie potrafiłabym tego nie docenić. Jednak dlaczego Coelho nie jest lubiany przez wszystkich?

Myślę, że Paulo Coelho czasem przesadza z moralizowaniem ludzi i dlatego tak często spotyka się z krytyką. Zachwycona "Alchemikiem" i umiarkowanie oczarowana książką " Weronika postanawia umrzeć" stwierdzam, że Paulo Coelho ma swój urok. Może w przyszłości wezmę do ręki inne jego dzieło ? Może.

~ Jane ~

sobota, 2 listopada 2013

Emily Bronte "Wichrowe Wzgórza"

Do Yorkshire wprowadza się pan Lockwood. Odwiedzając posiadłość człowieka, u którego wynajmuje Drozdowe Gniazdo, jest zdziwiony i przerażony zachowaniem jej mieszkańców i ich wzajemnymi stosunkami. W nocy, którą tam spędza, nawiedza go duch. Co przed laty wydarzyło się w Wichrowych Wzgórzach ?

wwNa szczęście gospodynią przybysza jest pani Dean, kobieta, która od dziecka mieszkała w obydwóch domostwach. Okazuje się, że właściciel Wichrowych Wzgórz - Heathcliff - jest cyganem, przygarniętym dawno temu przez zamożnego pana Earnshawa, ojca Catherine i Hindley'a. Dziewczyna i przybrany syn zbliżyli się do siebie, a potem zakochali. Pan Earnshaw umarł, a Wichrowe Wzgórza odziedziczył jego potomek. Był on okrutny dla Heathcliffa i zrobił z niego parobka. Mimo swojego uczucia Catherine postanowiła poślubić innego młodzieńca - Edgara Lintona, ponieważ ślub ze służbą przyniósłby jej hańbę. Tak poniżony Heathcliff, któremu ukochana złamała serce, przedsięwziął zemścić się potomkach swoich wrogów, czyli synu Hindley'a - Haretonie - i córce Edgara - Cathy
.
Mroczna okolica Yorkshire - zgubne wrzosowiska, stary cmentarz i kościół - nadają powieści tajemniczości i typowo gotyckiego charakteru. Autorka wyszczególniła wady każdej postaci, czyniąc je jeszcze ciekawszymi. Żadna bohater nie jest ani dobry, ani zły. Nawet Heathcliff, który swoje czyny popełniał pod wpływem złamanego serca i podłości ludzi wobec niego, pod koniec pokazuje swoje dobre serce, wciąż kochające Catherine.

Wracając do podłości, w tej powieści możemy bardzo łatwo dostrzec jak zachowanie jednej osoby może wpłynąć na życie innych i po raz kolejny, jak to na przełomie XVIII i XIX wieku, obserwujemy tzw. "normy", bo Catherine nie mogła wyjść za służbę, żeby się nie ośmieszyć.

Uwielbiam tą powieść. Nie ważne który raz ją czytam, przeżywam wszystko tak samo jak za pierwszym razem. Współczuję Haethcliffowi, potępiam zachowanie jego ukochanej, chociaż na początku zawsze bardzo ją lubię, szkoda mi Edgara, którego przy pierwszym spotkaniu w Drozdowym Gnieździe nie znoszę, a na koniec wzruszam się, ale nie zdradzę wam czemu : )

ww2Ostatnio obejrzałam także ekranizację Wichrowych Wzgórz, tą z 1992 roku. Zaczyna się jak horror, a narratorka ma bardzo mroczny i przejmujący głos. Jest świetna, szczególnie ostatnie sceny. Choć trochę za bardzo skrócony dzieciństwo Catheriny i Heathcliffa, a także Cathy i Lintona. 

Wichrowe Wzgórza to klasyka angielskiej literatury, którą uwielbiam. Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby ta powieść nazwać nudną czy przewidywalną, bo z pewnością bardzo odbiega od schematu romansu z tamtych lat. Niczego w niej nie brakuje, jest mieszanką mroku, miłości i nienawiści, egocentryzmu i poświęcenia dla najbliższych. Jeśli ktoś jej jeszcze nie czytał, to niech zakłada buty i kurtkę, i jak najszybciej biegnie do najbliższej biblioteki. 

~ Jane ~

piątek, 1 listopada 2013

Jonathan Maberry "Wilkołak"

" Ta krągła dama w ogniu białym, Księżycem wśród śmiertelnych zwana. "


bdd7dd9c10a51daa5cbf929e792d5464Lawrence Talbot, znany w Ameryce aktor zostaje zawiadomiony o śmierci brata. Z tegoż właśnie powodu wraca do domu, w którym umarła jego matka. Panuje tam niepokojąca atmosfera, dom jest zaniedbany, a po okolicy krążą plotki o wielkiej bestii, napadającej na mieszkańców. Po zobaczeniu zwłok brata, Lawrence nie ma wątpliwości, że nie był to atak zwykłego zwierzęcia. Wszystko jeszcze bardziej się komplikuje, gdy bohater zostaje ugryziony przez owego potwora, wolałby umrzeć ..

"Łowy nigdy się nie kończą. Tak jak głód."

W powieści zostaje przedstawiona prawdziwa, przerażająca postać wilkołaka, a nie posłuszny wilk rodem ze Zmierzchu. Jest o wiele ciekawsza, niż Jackob. Tu bestia nie panuje nad sobą, chce polować i nie ma wpływu na przemianę.. o tym decyduje księżyc - Bogini Łowów.

Choć postać wilkołaka jest dosyć intrygująca, to niestety cała historia przypomina znany wszystkim schemat, piękna, nieustraszona dziewczyna zakochuję się w człowieku-bestii i chce z nim być mimo wszystko. Poza tym bohatery drugoplanowi są dość płytcy, nad czym bardzo ubolewam.

Jednym z największych plusów powieści jest atmosfera panująca w Blackmoor i ogólne przedstawienie tego miejsca. Tajemnicze, ponure miasteczko, gdzie wszystko zależy od duchownego, głoszącego kazania o krwiożerczych bestiach. Napady na mieszkańców i obwiniani przez wszystko Cyganie. 

Prawdziwy horror,  uderza w czytelnika z ogromną siłą i porywa go do pełnego grozy Blackmoor. Autor nie pozwala ani na chwilę wytchnienia, napięcie rośnie z każdą kolejną stroną. A na koniec świetna finałowa scena, której wam nie zdradzę, bo nie chcę odbierać wam przyjemności czytania powieści.

"Nie ma zbiegów okoliczności. Tylko los. Ale on gra zakrytymi kartami. Nie wiemy, jaka jest nasza rola w tym wszystkim, dopóki gra się nie skończy."

Powstała też ekranizacja powieści, ale niestety nic wam o niej nie opowiem, ponieważ nie oglądałam jej. Ale gdyby ktoś z was ją widział i zechciał się ze mną podzielić wrażeniami to byłabym bardzo wdzięczna. : )

~ Jane ~