środa, 26 marca 2014

Alyson Noel "Błękitna godzina"

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 284
Seria: Nieśmiertelni #2

Ever wkońcu udaje się odnaleźć szczęście u boku Damena, jeśli można je odnaleźć po stracie rodziny w wypadku. W dodatku zdobywa nową wiedzę i jej moce rosną. Jednak, gdy bohaterka zaczyna układać swoje życie na nowo, los szykuje jej kolejne niespodzianki, niekoniecznie miłe.

Jest to druga część serii. Jeśli chcecie przeczytać recenzje pierwszej książki "Ever" klikajcie TUTAJ. W poniższym tekście może pojawić się kilka spoilerów, uprzedzam. Jeśli wam to nie przeszkadza czytajcie dalej.

Wróćmy do "Błękitnej godziny". Chciałam ją przeczytać w poszukiwaniu odpowiedzi co do zakończenia "Ever", niestety nie do końca je znalazłam.

"Błękitna godzina" rozpoczyna kilka nowych wątków. Po pierwsze w szkole pojawia się nowy uczeń - Romano. Jest z nim coś nie tak, ukrywa jakąś tajemnicę, ale tylko Ever to widzi. I tu mamy nasz nowy "czarny charakter". Dobra więcej już nie zdradzę, powiem tylko, że dobrze, że wreszcie pojawił sie ktoś przeciw naszej parze.
Z Damenem dzieje się coś dziwnego - umiera. Człowiek (w sumie raczej nie człowiek), który sprawił, że życie Ever przestało być ciągłym smutkiem i żałobą, ktoś, kto nadał mu sens zaczyna umierać. Wyrocznia, dzięki której dziewczyna dowiedziała się o tym powiedziała jej również o niezwykłej "błękitnej godzinie", w której można tak jakby cofnąć czas.
I tu nasza bohaterka stanie przed bardzo ciężkim wyborem. Czy zapobiec rodzinnej tragedii tym samym nigdy nie poznając Damena? Czy zostać ze słabnącym z każdym dniem ukochanym i szukać dla niego ratunku?
Nie, nie zdradzę wam jak zachowała się dziewczyna. ;)
Powiem tylko, że trochę mnie to zdziwiło.

Nie będe się tu rozpisywać o stylu autorki, bo każdy kto chce przeczytać drugą cześć zapewne zapoznał się już z "Ever".

To, co w drugim tomie mi się nie podobało, to odsunięcie niezwykłych umiejętności bohaterki na dalszy plan, a czasem nawet takie "zapomnienie" o nich. Raz Ever narzeka, że słyszy myśli innych, a zaraz zupełnie zapomina, że umie to zrobić. Dziwne.

Książka nie jest fenomenem, ale też nie jest jakimś niewypałem. Jest całkiem fajną książką na długi wieczór. W porównaniu z pierwszą częścią wypada nie zbyt dobrze. Czy tylko ja mam wrażenie, że kolejne tomy (nie ważne jakich serii) bardzo często wypadają gorzej?
Nie oznacza to jednak, że nie skuszę się na kolejne ;)

Moja ocena: 6/10

Ostatnio dużo u mnie takich przeciętniaków, może macie do polecenia coś co "zwala z nóg"? :D
_____________________________

Książka bierze udział w wyzwaniu:
CZYTAM FANTASTYKĘ

środa, 19 marca 2014

Wanda Witter "Fotografia nieba"

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 256

"Lubię patrzeć w niebo"

Tomek jest dziesięcioletnim chłopcem, który niedawno stracił brata i ojca, a teraz przeprowadza się do obcego miasta. Czuje się samotnie i wie, że te wakacje nie będą należały do najlepszych, jakie przeżył. Ale wszystko zaczyna się zmieniać, gdy pragnie odszukać tajemniczego psa i poznaje nowego kolegę, Bena. Wspólnie z nim i swoja kuzynką z ameryki, Vicki, dzieci podejmują się próby uratowania podupadającego schroniska.

Powiem tak, przeczytałam, bo od dawna leżała u mnie na półce. Przeczytałam po prostu z ciekawości i dlatego, że bardzo podobało mi się wydanie, ładna, twarda okładka, fajna czcionka.

Pierwszy raz spotkałam się z twórczością Wandy Witter i szczerze mówiąc nawet szukając w internecie udało mi się znaleźć niewiele informacji na jej temat. Jedyne, co udało mi się ustalić, to to, że oprócz prozy, zajmuje się także publicystyką kulturalną i krytyka literacką, a do 2007 roku włącznie wydała sześć powieści. Szczerze mówiąc żałuję, że dopiero teraz "odkryłam" jedno z jej dzieł.

Tomek wraz z mamą przeprowadza się do podwarszawskiego Konstancina. Jest samotny i smutny, czemu się wcale nie dziwię. W końcu niedawno stracił ojca i brata. Obecnie za przyjaciela ma tylko swój aparat, którym fotografuje niebo, ale marzy o psie. Nie jest jakimś "superbohaterem" ani niczym w tym styl, jest zwykłym dziesięciolatkiem i chyba to jest tak bardzo niezwykłe w tej książce.

 W dobie internetu i głupiutkich bajek dzieciom brakuje zwykłych bohaterów, którzy nie są wampirami, wilkołakami, wróżkami czy innymi stworami. Ta książka daje przykład, że mimo, że jesteśmy tylko niby nic nie znaczącymi ludźmi możemy zdziałać wiele jak np. uratować schronisko.
Pokazuj także, jak ważna jest przyjaźń i wzajemna pomoc.

Nie jest to powieść, która zainteresuje wymagających czytelników, ale jest idealna dla dzieci, które potrzebują takich wzorów do naśladowania. Napisana prostym językiem z pewnością trafi do młodych serduszek :) Myślę, że na polskim rynku brakuje takich powieści. Nie wiem cz spodoba się starszym, bo z pewnością nie jest to pozycja dla nich przeznaczona, ale ja na pewno przeczytałabym ją swojej pociesze.
Powiem też, że z chęcią sięgnę po inne pozycje pani Witter, te dla starszych czytelników.
 
Moja ocena: 6/10

_______________________________________

Parę słów ode mnie.

Drodzy czytelnicy.
Przepraszam Was bardzo, za tak rzadko dodawane posty. Mam nadzieje, że wreszcie wezmę się w garść, postaram się znaleźć więcej czasu na pisanie recenzji. Liceum niestety = dużo nauki, dodając zajęcia dodatkowe i równie ważny dla mnie sport, uwierzcie mi, że mam problemy z pogodzeniem tego wszystkiego. Mam nadzieje, że zrozumiecie i nie pogniewacie się na mnie. Na razie czytam "Treny" i "Makbeta", ale jak tylko omówię je w szkole obiecuję, że skończę "Błękitną godzinę" i na blogu pojawi się recenzja. Jak zwykle zachęcam Was do pisania komentarzy i wiadomości prywatnych, które bardzo mnie cieszą.

Pozdrawiam,
Jane

piątek, 7 marca 2014

Cecelia Ahern "P.S. Kocham Cię"

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 456

Bezpretensjonalna, lekka i pełna humoru powieść obyczajowa na temat ważny i poważny. Jak znów pokochać życie, gdy w wieku trzydziestu lat traci się najlepszego męża i przyjaciela? Przed takim problemem staje Holly, młoda wdowa. Pomaga jej... zmarły mąż Gerry, który zostawił jej plik listów do otwierania co miesiąc przez rok, aby wypełnić pustkę i sprawić, by Holly znów mogła być szczęśliwa. Z niekonwencjonalnego, optymistycznego ?love story?, napisanego przez dwudziestojednoletnią córkę premiera Irlandii, powstał już film z Hilary Swank i Gerardem Butlerem ? premiera w styczniu.
~ Lubimyczytać.pl

Przygarnęłam ją, żeby się odstresować. Wydawała mi się lekką lekturą na kilka popołudni i w jakimś stopniu taka była. 
Miłość to niewątpliwie piękne uczucie, tym bardziej kiedy jest odwzajemnione. Jednak Holly i Gerry'emu nie było dane zbyt długo nim się cieszyć. Choroba i śmierć, temat tak poważny, przedstawiony w powieści - w sumie nie wiem, czemu wybrałam książkę o takiej tematyce, żeby się "odstresować" i zbytnio mi się to nie udało, ale wróćmy do powieści.

Jest to debiutancka powieść irlandzkiej pisarki Cecelii Ahern. Kanada, dom rodzinny niedaleko plaży.. całkiem zwyczajna sceneria, ale za to fabuła bardzo mi się podobała. Była niebanalna i widać, że przemyślana od początku do końca. 

Sama główna bohaterka, czyli Holly również bardzo mi się spodobała. Była to rozsądna trzydziestolatka, która miała wszystko czego potrzebowała, czyli Gerry'ego, a potem to straciła. Nie dziwię się, że aż tak się załamała. Troszkę się z nią utożsamiałam w niektórych momentach. Razem z nią z niecierpliwością czekałam na kolejne miesiące, żeby otworzyć listy i płakałam kiedy nadszedł czas na ostatni z nich.

Poza tym bardzo polubiłam rodzeństwo Holly, szczególnie Ciarę i Richarda. Każde z nich miało oryginalny charakter i razem główna bohaterką mogliśmy odkrywać w nich nowe, dotąd nieznane cechy. 
 A jej przyjaciółki .. cudowne, kochane, brak słów. Dobrze mieć przy sobie kogoś takiego, gdy los nie jest dla ciebie zbyt łaskawy.

Pozwólcie, że teraz odniosę się do moich odczuć w trakcie i po przeczytaniu książki. Nie tylko niesamowicie wzruszyłam się, ale również uświadomiłam sobie, że tkwię w miejscu i zazdroszczę przyjaciołom, którzy ruszyli dalej (tak jak przyjaciółki Holly), bo ja nie potrafię. Bardzo mnie to zasmuciło, ale dało trochę motywacji, żeby się rozwijać, żeby nie marnować życia na ciągłe wracanie do tego co mnie spotkało. To już koniec moich wywodów, więcej ich nie będzie, możecie być spokojni :)

Podsumowując powiem, że powieść bardzo mi się podobała. Nie była może lekką lekturką na jedno popołudnie, jak się spodziewałam, ale miała w sobie to coś. Trochę boje się, że film może mnie zawieść, więc nie zbyt mam ochotę się za niego zabrać. Nie wiem, co jeszcze mogę tu napisać, tak dziwne emocje wzbudziła we mnie powieść, może to, że gorąco ja polecam.